Utemperuj kolor czarno-niebieskiego ranka
z ostatniej kredki ratunku
szczypiącej wodnym dreszczem łez
zerwanych z krzykiem na pocałunku
od kobiecego jawnego snu
Wyostrzona zagraconym rysikiem-wierszykiem
szkicuje niestałą potocznością piękna
żebrem mężczyzny
jasno-pustym szpikiem
na dziewięć wyścielających liter
S-A-M-O-T-N-O-Ś-Ć
Niechaj ta ość stanie mi w gardle
w pojedynku sam na sam
nie potrafię go przyzwyczaić za język
spierzchnięty coraz szerzej
w miarę smakowania słowa
przytulić sześcioma ukłuciami serca
M-I-Ł-O-Ś-Ć
A ta...
Niechaj już więcej nie dusi