***
polsce, bo(ć) to (tyż) kobi(e)ta,
dedykuję; stanem pojemnym
u(ś)cisku. 13-go grudnia, ale w piątek;
o poranku i na piętach. tak, a-fe-r-e-al-
-nie.
pani twarzy swej
(świeżej! i ładnej!)
skąpi świtom i światom.
i szalikiem- aż po czubek nosa.
a ja- chętnie- bym w pani
(no? tak! nooo!)
dłoń utopił. choćby we włosach.
wydmuchuję (parą
z ust) parę,
aby parzyć
się z myślą, z pokusą i---
tak dumam: -czy pani też lubi
dłuuuuuugo,
czy w nadmiarze
zajęć- w pół-susach?
nie, nie jestem jak inne samce,
co to panią od razu chcą- nagą.
ja? gdy różę uwiążę na klamce,
myślę, by się z panią
pościerać
na zdania;
porozbierać.
gramatyką. logiką, dotykiem.
tu i teraz
lub pojutrze,
aż do czasu: ...
gdy opasłą
w futrze
okaże się pani- madonną,
co mnie wciska w autobusu ścianę.
ups! kres marzeń! już ranek.
powszedni- mnie ciska
w autobusu-sono,
w trzęsawiska.
dzień. zapryskał
w iluzję. po pysku.
zmroziło
mnie. trrzzęś-rzę-ęę-sie.
będzie ciężżźKo!-oko!o!k**!o!
K(a).O.?
(łan-tu-ten-end-gong,
wyszło z marzeń pstro.
po prawdzie- goł-ą-on!)
(pisane
na starej Nokii
z wytartym numerem)
a co do gdyby? mój dziadek mawiał, że "gdyby babcia stanęła na rękach, to byłaby może skarbonka, ale jak widać... jest tylko .... co widać"