skończyłem drugi projekt na etykiety dzisiaj
z tym wirusem w oponach mózgowych
mdlą już mnie te parestezje, wyślę do firmy jutro z rana
parkiet strzelił: duch naszego zaginionego kota
dzisiaj światła w oknach znów palą się normalnie
kto by pomyślał, że wyrosnę na psychopatę, taki żart
ile metrów stąd do cmentarza za oknem
liczę na oko
ze sześćdziesiąt
pogrążyło mi się w jakiejś iluzji
że żeby zarabiać i pracować, i żyć
co to za nonsens?
coś błysnęło mi kątem oka
chyba esemes
odwraca się, ale nie, powidok, bo komórkę ma przy sobie
ktoś siedzi i patrzy mi na ręce na klawiaturze
wciela się w moje myśli
nauczyłem się tolerować bycie nim
gorąco mi w tej bluzie
zdejmuję
mam zaszyty dwu i pół centymetrowy kawałek szkła w plecach
opatulony torbielą dumy, żeby nie zniesławiać pochopnie
nazwiska tego chirurga
wypaliłem papierosa; ktoś słyszy trasę szybkiego ruchu za oknem
kiedy zasypiam, mam fascykulacje jakby w środku głowy
a chora głowa tego kogoś szamoce się na kocu, znowu bezgłośnie łkając o pomoc
dobrze go rozumiem i po przyjacielsku podduszam poduszką
musimy się wyspać
jutro będą dzwonić
warto nie brzmieć na nie tego, z którym wciąż utrzymują zdrowe relacje