WILIJA

Jerzy Edmund Alchemik

                                               Zmierzch zapadł.

Pierwsza gwiazda,

za nią następne tysiąc.

 

Opłatek;

na stołach dodatkowe,

zawsze puste nakrycia.

Życzenia ociekające miodem.

 

Przed oknem na chwilę przystanął;

                                               

                                               chyba człowiek?

 

Trudno rozpoznać,

bo palto gazetą wypchane.

 

Przez szybę zagląda łakomie.

 

Ręce, ni stąd ni zowąd,

wyciągane do zgody,

przesłaniają mu widok

na przeznaczony dla niego talerz.

 

Nim się nasyci,

pogonią go dobrym słowem.

 

A nad dachami anioł.

 

Zemdliło go,

mógłbym przysiąc

od tej życzliwości dorocznej,

skrzętnie ciułanej

i hurtowej.

 

 

J.E.S.

Oceń ten tekst
Ocena czytelników: Dobry 2 głosy
Jerzy Edmund Alchemik
Jerzy Edmund Alchemik
Wiersz · 25 grudnia 2013
anonim
  • Jerzy Edmund Alchemik
    Wierz mi, arameno, że praktycznie nikt. Podobno były takie testy w zeszłym roku.
    Cieszę się, że się odezwałaś.
    Może jeszcze parę słów, na poeto?

    · Zgłoś · 10 lat temu
  • ...
    Gdyby przyszło co do czego,to ciekawa jestem ile osób by go naprawdę wpuściło?
    Dobry wiersz i bardzo rzeczywisty obraz nam przedstawiłeś Beornie;-)

    · Zgłoś · 10 lat temu