Nie wijcie wieńca z mirtu, płacząc, że umieram.
Wychylcie puchar wina za to, że wciąż żyję,
wszak od kołyski samej śmierć dni mi odbiera.
Codziennie z bladą damą siadam do pokera.
Twarz pełna życia zdradza, próżne me nadzieje,
toteż z każdym rozdaniem po trosze umieram.
Nierzadko znaczy karty skąpy los, przechera.
Kradnę chwile szczęśliwe i w nos mu się śmieję,
jeśli nie po dobroci, to siłą odbieram.
W szalonych eskapadach niech żadna bariera
na przeszkodzie nie staje, gdyż w pył ją rozbiję,
bo właśnie wtedy żyję, gdy niemal umieram.
Wciąż jeszcze dziewki wzrokiem z bielizny rozbieram,
chociaż, to miłość splotła pętlę na mą szyję.
Pamięć cudnych uniesień podły czas odbiera.
Dostojnie sięga zmierzchu życia villanella.
Okruchy mojej duszy w jej wersach ukryję.
Jeżeli ktoś przeczyta, nie wszystek umieram.
Niechaj, więc wieniec z mirtu kto inny odbiera.
J.E.S.
Pewne rymy się powtarzają tylko, inne występują w niezmienionych prawie frazach, a kolejność jest ściśle określona ale możesz sobie to wyczytać w Wikipedii.
Dla porównania polecam inną moją villanellę "Hamadriada (Zakochana brzoza).