Testament

Jerzy Edmund Alchemik

Nie wijcie wieńca z mirtu, płacząc, że umieram.
Wychylcie puchar wina za to, że wciąż żyję,
wszak od kołyski samej śmierć dni mi odbiera.

Codziennie z bladą damą siadam do pokera.
Twarz pełna życia zdradza, próżne me nadzieje,
toteż z każdym rozdaniem po trosze umieram.

Nierzadko znaczy karty skąpy los, przechera.
Kradnę chwile szczęśliwe i w nos mu się śmieję,
jeśli nie po dobroci, to siłą odbieram.

W szalonych eskapadach niech żadna bariera
na przeszkodzie nie staje, gdyż w pył ją rozbiję,
bo właśnie wtedy żyję, gdy niemal umieram.

Wciąż jeszcze dziewki wzrokiem z bielizny rozbieram,
chociaż, to miłość splotła pętlę na mą szyję.
Pamięć cudnych uniesień podły czas odbiera.

Dostojnie sięga zmierzchu życia villanella.
Okruchy mojej duszy w jej wersach ukryję.
Jeżeli ktoś przeczyta, nie wszystek umieram.
Niechaj, więc wieniec z mirtu kto inny odbiera.


J.E.S.

 

Jerzy Edmund Alchemik
Jerzy Edmund Alchemik
Wiersz · 26 grudnia 2013
anonim
  • Grzesiek z nick-ąd
    ojojoj jeśli to zamysł celowy to nie wiem... ale tego umierania do rymu zbyt wiele... coś myślę że za zbyt trudną formę autor się wziął... ojojoj

    · Zgłoś · 10 lat
  • Jerzy Edmund Alchemik
    Grześku z nick-ąd. Musiałbyś poznać formę, która nazywa się villanellą. To w rzeczy samej trudna forma i wymaga ścisłego sformalizowania wiersza.
    Pewne rymy się powtarzają tylko, inne występują w niezmienionych prawie frazach, a kolejność jest ściśle określona ale możesz sobie to wyczytać w Wikipedii.
    Dla porównania polecam inną moją villanellę "Hamadriada (Zakochana brzoza).

    · Zgłoś · 10 lat