WODZIREJ

Jerzy Edmund Alchemik

Zmąconą ciszą wygładza biel
wieczór bez snów i bez żalów.
Zapiera dech zmarznięty zmierzch,
w śnieżną suknię oblekła się zamieć,
najnowsza kreacja tego karnawału.

Na szybie poblask.
Tu, w ciepłym wnętrzu

kolejny lampion płonie.
 

Wejdźmy do środka.

 

Dziś

na ostatnim balu,

rok w korowodzie wspomnień.

Kolejny to rok w podróży,
nowa zmarszczka przybyła, cóż...
...odrobineczka różu.

Gdzieś tam
na Bliskim Wschodzie
uwiera nieba brzemię.

 

Poczciwy stary Atlas
i jego silne barki
wspierające nasze marzenia.

Zaczęto bal,
wesoło muzyka zagrała,
głos ma wodzirej.

Wstał,
chrząknął,
dyskretnie obciągnął swój mundur
operetkowego generała.

Proszę Państwa o chwilę uwagi!
Maleńka przerwa na metamorfozę,
powszechne przepoczwarzenie.
Bez obaw,
niewielka to będzie zmiana.
Codzienną maskę zastąpi
maska karnawałowa.

Dyskrecja zapewniona.

Wybiła północ,
wśród życzeń
dwanaście uderzeń zegara.

 

Nagle!
Brzęk szkła,
rzucony o ścianę kieliszek,
pisk dam.

Na stronie szepty;
"Pewno znów komuś po mordzie dali".
Nie ! Cisza!
Poeta prosi o ciszę!

Samotny,
wśród spojrzeń 
oczu
pustych jak flaszki wyssane,
wstaję.

To ja,
niechciana dusza towarzystwa,
szalony,
pijany poeta.

"Słuchajcie ludziki!" wołam.
Na wszystkich maskach ta sama
złośliwa, tępa przekora.

 

"Słuchajcie!
A jeśli was zdołam przekonać,
zedrzyjcie z siebie ten łach!

Dziś wielkie niebotrzęsienie,
doroczne i nieodzowne.
Czy nie czujecie,
jak swędzą wypryski gwiazd!?"

Ach, tak rozdrapać je,
rozognić nieboskłon jak ranę,
aż się sypną rojem na ziemię.

A każda gwiazda czyjś los,
a każda gwiazda
jedno
życzenie.


J.E.S.

 

Oceń ten tekst
Ocena czytelników: Niczego sobie 2 głosy
Jerzy Edmund Alchemik
Jerzy Edmund Alchemik
Wiersz · 29 grudnia 2013
anonim
  • Jerzy Edmund Alchemik
    Naprawdę tak dawno napisałem ten wiersz?
    Teraz przypominam sobie, że jeszcze dawniej. Dużo dawniej.
    Era przedkomputerowa w PRLu. A ja szczęśliwy, bo zyskałem zabytkową maszynę do pisania. Zepsutą, ale w Sopocie, gdzie dorastałem był warsztat, który właśnie zajmował się maszynami do pisania. Miałem własną maszynę i pomysły na wiersze. Czegóż więcej potrzeba do szczęścia dla początkującego poety.
    I nie zgadzam się z poniższymi komentami. Spoglądam na wiersz spoza czasu i uważam go za bardzo dobry. A ja dopiero wtedy zacząłem uczyć się poezji. "Wodzirej" stał się moim zapalnikiem, inspiracją do dalszego pisania. I uczenia się, przede wszystkim.
    Uczyłem się pilnie, próbując we wszystkich formach. Przy okazji nauczyłem się czytać wiersze. Czytać i komentować. Okazało się, że posiadam dar czytania, interpretowania, czy też recenzowania. Na wielu portalach byłem wręcz proszony o moją recenzję.
    Sorry, chwalę się sam, bo kto ma mnie chwalić, jak nikt mnie nie zna z tamtych czasów.
    Teraz widzę, że Mithrill komentował mnie już w 2013 roku. To dobry poeta, ale kiepski czytelnik.
    Cieszę się jednak, że mam tu swoją historię. Od tamtego czasu nauczyłem się wiele. Napisałem mnóstwo wierszy. Bardzo różnych pod względem stylistycznym i formalnym.
    Rymowane z zamkniętą konkretną formą. Najbardziej lubię wolne z używaniem rymów wewnętrznych, porozrzucanych dla wzmocnienia rytmu wiersza. Dlaczego to piszę?
    Chcę, żebyście wiedzieli, że nie jestem jakimś tam nowicjuszem i raczej nie trzeba mnie pouczać, bo piszę świadomie.
    W zasadzie, to ja jestem nauczycielem. Oczywiście, nie tu, na Wywrocie.
    A jednak mógłbym już stworzyć Legion poetów, z którymi pracowałem i którzy są już samodzielni.

    · Zgłoś · 4 lata temu
  • calvados
    W powodzi słów przemawia cynizm, a może żal za upływającym czasem, maski opadły - a ludzkie twarze, takie rozmazane, ślady picia w zaczerwienionych spojówkach, i po balu. Dobrze, że mnie tam nie było... Nie martw się, zawsze jest jakieś jutro; ale powiem Ci, że moje spadające gwiazdy zamieniły się w spełnione życzenia, zatem i tego ci życzę. I nie chodź na te bale, poeto :)

    · Zgłoś · 10 lat temu
  • Mithril
    trzy wersy pierwszej strofy, niczym strzał, jak się jednak okazało w dalszym czytaniu
    - strzał, ale z torby po frytkach

    · Zgłoś · 10 lat temu
  • szanta - Edyta Ślączka-Poskrobko
    przegadany, warto go odchudzić i uprościć. W początkowej części zastanowiłabym się nad doborem słów a nawet całych zwrotów. Poszukałabym trafniejszych. Podoba mi się za to:
    Dziś wielkie niebotrzęsienie,
    doroczne i nieodzowne.
    Czy nie czujecie,
    jak swędzą wypryski gwiazd!?

    Rozmywa się trochę przesłanie wiersza, choć początek sugeruje o co chodzi w nim. Koniec to gubi. Niemniej ciekawy tekst, trochę w klimatach Stachury i Gałczyńskiego. Poprzez te wołania przypomina "wjazd na Wielorybie" Jednak jak mówię do doskonałości mu daleko.

    · Zgłoś · 10 lat temu
Usunięto 1 komentarz