opowieść

soryu

skały odmalowane
sny powlekłe
pierzaste poduchy
śmiałość
twarz pełna skruchy
łzy spłakane i żałość
a tych najwięcej
milczenie - dotyk słowa
i oczy
zielony kolor złota
gdzieś biegną
wpółżywe
i strach je trzyma
tam legną tam umrą
tak bywa
a o czym ta mowa?
radość - szaleństwo
miłość moja...
Oceń ten tekst
Ocena czytelników: Niczego sobie 1 głos
soryu
soryu
Wiersz · 26 sierpnia 2001
anonim