Między niebem a ziemią fruwają anioły
A trzepot ich skrzydeł budzi o świcie słowiki
A zapach jaśminu jest kochanków obłokiem niewidzialnym
Jak miłość co wije się i rozpala w pocałunkach płatkach
Zielona zroszona trawa kobierzec z kwieciem wielobarwnym
Jest ich posłaniem wygodnym dla słów szeptanych w purpurze
A pod tym ziemia czarna i groźna spoczynek ich dłoni splecionych
W wiekuistej jedności kajdanach miłych chcianych świętych
I nic więcej dla nich nie jest przeznaczone w głębinach czeluściach
Ani diabły ani kotły gorące pełne smoły ani ognie straszliwe