Odwykłem już od dobrej chwili
Od zapomnienia gorzkich słów
Pozbierały mi radości małe
Ogromne słonie biegnące nieostrożnie
Przez dżunglę porastającą wokół mnie
Odwykłem już od serdecznych modlitw
Od nadziei na przyszłe dni
Odczułem chłód przestrzeni
Gdzie słońca są tylko iskierkami
Skoczyłem w nurt wodospadu
Nie mogę spaść to taka gra
Wyrżnąłem łbem w krawędź stołu
Na którym karty rozdaje czart
Rozdaję rzeczy rozdaję siebie
Tak niewiele zostało mi na później
Resztką sił zaciskam pięść
Nie wiem komu mam pogrozić
Otwieram oczy zdumione wciąż
Że tyle błota i tyle róż
Na jednym stole umieścił Bóg