leżał jak odpad podniosłem
z ziemi wziąłem dla siebie
sobie po sobie nosząc jak swoje
już moje choć cudze obce nieznane
ślady nieznane myśli nieznane bóle
nieznane to i tamto i owo (skądś
to znam) z nową uprzężą z rzemienia
z supłami na pamięć noszę dźwigam idąc
w nieznane gdzieś-tamy choć zasłyszane
krzyżyk urwany z łańcuszka podniosłem bo nie-mal
zadeptałbym go więc noszę w imię danego
słowa w imię zasad nadużywam przesadą zaimków
imiesłowów krzyżując sobie klarowność i sens
podniosłem krzy(ży)k zerwany jak grosik z ziemi
i niosę i w sumie nie jest cięższy od myśli
o drodze i od drogi do myśli tyle że czasem
w kółko chodzę wtedy zaczyna się gra
jak ta szkolna na dziewiątce kratek
na kartce gdzie już w założeniu nie ma
zwycięzcy wygrywam więc tylko rytmicznie
kroki po drodze bo zapomniałem czy było
po podniesieniu zwyczajowym wydechem
chuchnięcie jak w grosz
na szczęście to we mnie wzbudza
(nie)pokój
(skądś)