Pomyślałem
że przyjdzie taki dzień że wszystko pozapominam
po haloperidolu na górce radecznickiej
u stóp pierwszego patrona chorych psychicznie
świętego Antoniego
przywołanego z obrazu El Greca
Z ust zamiast słów będzie leciała mi ślina
wypadnie wszystko z rąk nawet rylec
którym linoryty wydłubywałem w linoleum
wierząc naiwnie że te foremki linie kształty krój
to moje ocalenie czekałem na uznanie
jak Camille Claudel wytwarzająca
w końcowej fazie lampy i popielniczki małe figurki
jej życie również było naznaczone
czekaniem
Chodzić zacznę jak robot
zapomnę jak się nazywam przestanę pamiętać
jaką mamy porę roku za oknem
jaki dzień w grze w skojarzenia chory szpak
co wypadł bo w gnieździe nie krzyczał
wystarczająco głośno o swoje
Zostaną tylko tiki oczne
świadczące że wtenczas jeszcze żyłem
zrobią badanie dna oka by zobaczyć czy mogło
dojść do zmian neurologicznych
Wyimaginowani przyjaciele
dotkliwie gryzą po rękach więc nigdy nie będę
odcinał kuponów z tego co zwie się sztuką
umrę bez rutyny
Pomieszały mi się cudze słowa czasy postacie
zapisane w księdze
pozostanę w listku w zapachu w łopianie –
przyziemne badyle zapomną
że kiedykolwiek pośród nich byłem
"...jako pomysł do tego linorytu posłużył mi dawny zwyczaj wykonywania drzeworytniczych znaków magicznych, tzw. charakterów, które miały służyć do odpędzania zarazy, demonów i wrogów. Jest to charakter przeciwko chorobom, a w szczególności przeciwko jednej. Szkoda tylko, że nikt nie wierzy w jego skuteczność...".
Można powiedzieć że jak on średniowiecznym zwyczajem zaklinał chorobę, aby odeszła, z tą różnicą że on miesiącami wykonywał pojedyncze linoryty, ja zaś nie mam już na to czasu. ;-)
Ziołolecznictwo też jest niedoceniane, a szamańskie praktyki wraz z wiedzą odeszły w niepamięć.
Hm, to bardzo ciekawe źródło inspiracji. Linoryty są piękne, takie z głębią, oglądałam ostatnio prace wykonane w tej technice, magia nocy tłem dla nagiego ciała kobiety.
http://tnij.org/3cwz242