Łap oddech tęsknoty
niech siwizną swą nadgryza majestat wartości
utkałem słońce z minionych poruszeń
by zażyć wyższości barw
W czasach mimiki, nieświadomi odruchów
chłonęliśmy piękno łapczywie
niczym rosa krzewy jagodowe
nienasycona słodyczą
Odtajałem jak mogot
pośród jeziora złudzeń
jedyny namacalny obiekt
stałem się opoką mchu
Inniejesz
swą ręką zbawienną nie odwracasz już biegu rzeki
nurt porwał twój ołtarz
spopielił szeptane modlitwy
Łzę chcę przemienić w kryształ
obdarujemy potomnych świadectwem uczucia
świeżością czasu wzrastania
nim skamienieje ostatni motyl
fascynację rozumiem, ale nieudane stylizacje jedynie drażnią.
ta jest nad wyraz nieudana.
''nim skamienieje ostatni motyl ''- te dwa wersy bardzo mi się podobają, miłego dnia
- infantylna i naciąga "kolorystycznie" treść, (aby ładnie wyglądało) która nic nie wnosi
- jednostajna wyliczanka bez pomysłu, która nagle się urywa