chodziły pół metra nad posadzką chociaż welony miały ciężkie od krwi
za to już czoła choć pobrużdżone tych starszych a młodszych tylko spocone
oddawały nam każde światło jakie zechciało tego dnia ukarać mrok
naszych wstydliwych dokonań
bratobójczych zamysłów
wszystkich co do jednego uderzeń w graniasty łeb gwoździa
usta szminkowane kerygmatem i nie skażone osądem
z premedytacją daną tylko szczęśliwym kobietom zarażały nas
gorączką zmartwychwstania i zaproszeniem na gołąbki z kaszą
i pozwalaliśmy się zarażać
gołąbki słały lotne zapewnienia nozdrzom
zmartwychwstanie poganiało w stronę refektarza
drepcząc pół metra nad ziemią
dzisiaj pamiętamy dokładnie smak kapusty
kładziemy się też czasem na posadzce
nasłuchując skrzypienia sandałów
bo język w przeciwieństwie do serca karmił się pewnością do syta
- potem już nie jest najgorzej, acz bym przewersyfikował
"góra czaszki", czy "panny głupie i (...) mądre", to tylko pobieżne skojarzenie
gdzie powab topi miałkość legionów albo sanhedrynu i do dzisiaj ugina kark, i głupieje
nawet w szabat
Chciałabym więcej takich utworów na Wywrocie.