jeśli śmierć wybawi
to przyjdź kurwo
a ugoszczę
w imię
wyjdę z ciała
i mgłą przejdziesz
po dywanie przekleństwa
oczu które zamierały co dzień
będę cię brał w ramiona
nazywając miłosierną
tylko mnie uwolnij
od zmęczenia
niech zapłacze moje lustrzane odbicie
bo nie prosiłem się o jego dary
gdy mogłem być zefirem
pozostałem
potomkiem pyłu
ceglanego kruszywa