wpuścili bogacza
w wielkie niebios bramy
drogi nie miał lekkiej
widać że zdyszany
ujrzał wspaniałości
dłonie mu zadrżały
wśród tych obfitości
czuł się doskonale
czekały na niego
służba i pałace
stoły pełne jadła
z szampanami tace
począł rozkazywać
obwieszczać zwyczaje
przy stole siadł dumny
z myślą że się naje
był tam pewien zwyczaj
o którym nie wiedział
głodny i spragniony
całą wieczność siedział
bo wziąć można było
jedzenia i picia
ile się rozdało
za ziemskiego życia