Otwieram oczy i widzę Ciebie,
nie wiem, czy jestem na ziemi czy w niebie,
nie wiem, czyś Ty prawdziwy czyś zmyślony
lecz widzę, że we śnie jesteś pogrążony.
Wstaję powoli, ubranie zakładam
i jak mysz cichutko do drzwi się skradam.
Idę po parkiecie, jestem zdumiona,
bo nagle chwytają mnie czyjeś ramiona.
Odwracam się, patrzę kto tam,
a tu do nogi przytula się jakaś istota.
Nie wiem, czy to aniołek czy duszyczka mała,
tak stoję i patrzę i trzęsę się cała.
Kim jestem? Pytanie sobie zadaję
i z tej niewiedzy sprawy sobie nie zdaję.
Ta istota patrzy na mnie wielkimi oczyma
i nie puszcza, nadal mocno trzyma.
Widzę w tych oczach własne odbicie
i czuję, że kocham tę istotę nad życie.
Nagle ona do mnie się uśmiecha,
a tak... poznaję... to moja pociecha.
Chwytam na ręce, unoszę wysoko,
buzia mego dziecka śmieje się szeroko.
I ja się szeroko śmiać zaczynam.
Takie mam szczęście, że kim jestem- zapominam.
i z tej niewiedzy sprawy sobie nie zdaję.'' - trochę słabe...
ogólnie nieco trąci Częstochową pod koniec... i na początku... i w środku też...