Szczęście

yanke

Otwieram oczy i widzę Ciebie,

nie wiem, czy jestem na ziemi czy w niebie,

nie wiem, czyś Ty prawdziwy czyś zmyślony

lecz widzę, że we śnie jesteś pogrążony.

 

Wstaję powoli, ubranie zakładam

i jak mysz cichutko do drzwi się skradam.

Idę po parkiecie, jestem zdumiona,

bo nagle chwytają mnie czyjeś ramiona.

 

Odwracam się, patrzę kto tam,

a tu do nogi przytula się jakaś istota.

Nie wiem, czy to aniołek czy duszyczka mała,

tak stoję i patrzę i trzęsę się cała.

 

Kim jestem? Pytanie sobie zadaję

i z tej niewiedzy sprawy sobie nie zdaję.

Ta istota patrzy na mnie wielkimi oczyma

i nie puszcza, nadal mocno trzyma.

 

Widzę w tych oczach własne odbicie

i czuję, że kocham tę istotę nad życie.

Nagle ona do mnie się uśmiecha,

a tak... poznaję... to moja pociecha.

 

Chwytam na ręce, unoszę wysoko,

buzia mego dziecka śmieje się szeroko.

I ja się szeroko śmiać zaczynam.

Takie mam szczęście, że kim jestem- zapominam.

 

yanke
yanke
Wiersz · 20 lutego 2014
anonim
  • anonim
    Anonimowy Użytkownik
    Kim jestem? Pytanie sobie zadaję
    i z tej niewiedzy sprawy sobie nie zdaję.'' - trochę słabe...
    ogólnie nieco trąci Częstochową pod koniec... i na początku... i w środku też...

    · Zgłoś · 10 lat