nie umiem zwyczajnie
po prostu proste drogi
wbite w monotonię pól
bez rozstai ograniczają
prostą linią do punktu
na granicy pola widzenia
te skały na pustyni drzewa w górach
ciernie na brzegach i wyschnięte koryto rzeki
krajobrazy bez monotonne wypełnione krzywą linią
mówią idź do nas w przód czy tył
skręć ciągle i wytrwale
noga za nogą
nie dokąd
ale dlaczego
dotknąć
piasku pustyni górskiego strumienia
i plaży na fali zobaczyć pianę
poczuć sól na wargach ujrzeć
więcej słońca
więcej księżyca i gwiazd
w jeziorze obmyć zmęczone
stopy i ziemię
swoją obecnością
spotkać siebie
Dzięki Calvados. :)
Daniła nie przejmuj się. Nachodziłem się w ciągu dnia, nogi mnie bolały i stąd ten wiersz ;)
Rozstai - rozstajów... To pierwsze zdecydowanie lepiej pasuje :)
Po prostu proste drogi wbite w monotonię pól,
bez rozstai, ograniczają prostą linią do punktu,
na granicy pola widzenia.
Te skały na pustyni. Drzewa w górach,
ciernie na brzegach i wyschnięte koryto rzeki.
- Krajobrazy bez monotonne, wypełnione krzywą linią.
Mówią - idź do nas. W przód czy tył. Skręć.
Ciągle i wytrwale, noga za nogą.
Nie dokąd.
Ale dlaczego(?)
dotknąć piasku pustyni. Górskiego strumienia i plaży.
Na fali zobaczyć pianę. Poczuć sól na wargach.
Ujrzeć więcej słońca, więcej księżyca i gwiazd.
W jeziorze. Obmyć zmęczone stopy. I ziemię,
swoją obecnością.
spotkać siebie