Dąb.
Kiedyś gdzieś w oddali stał silny dąb i widząc, jacy inni mali rzekł mam pobierania wody dojść.
I gdy przestał używać swego korzenia zatracił piękno BOŻEGO stworzenia.
Liście jego powysychały a konary jego się całkiem powykręcały i spróchniały.
Ptaki, które niegdyś miały w nim mieszkanie uciekły, bo czuły, że się załamie.
Bojąc się, że coś się stanie uciekły z gniazda swego i poszukały domu innego.
Kiedyś oparciem był teraz ledwo już żył.
Kiedyś powietrze dawał do oddychania i słońce w słoneczne dni przysłaniał.
Teraz do wyrwania jest skory, bo zabrakło mu pokory.
Niegdyś przez wiatr nieporuszony teraz leży powalony całkiem zniszczony.
A myślał, że wody już pić nie musi powiedzcie drodzy, kto go do tego skusił?
Dąb tan jest starym chrześcijaninem, który pomyślał, że wszystkie rozumy pozjadał i na PANU przestał przestawać oraz innym miłość przestał okazywać. Na końcu został wycięty i spalony gdyż był całkiem wysuszony.