Wślizgiwanie się władzy w dupę
mnie kojarzy się z węgorzem,
którego nie można nieść w sieci,
bo przez każde oczko cholera potrafi
się przecisnąć.
Śliskość i umiejętność przepotwarzania
jest warunkiem koniecznym przystosowania się
do nowego środowiska - słyszałem legendy,
że węgorz potrafi wyjść z wody na żer...
Każda władza ma wielką przyjemność, gdy zewsząd słyszy
wślizgujące się pochwały, bo władza, choć w zasadzie
powinna być szorstka i robić co do niej należy w pocie czoła,
nadstawia tyłka i wazelinuje układy.
Wylizywanie tyłka
nadaje władzy majestatu - ze zwykłych urzędasów
robi bóstwa, którym w rytualnej orgii
oddają się tabuny pochlebców,
których zwinne języki wyszukują
czułych mlaśnięć
po linii.
A mnie się marzy republika.
Chyba - przepoczwarzania.