na jakimś zdjęciu klasowym
nie wiedząc gdzie i od kiedy
mieszkają znajome głowy
próbując śmiać się i nie być
w tle jak w pożółkłym zeszycie
świat się na drobne rozkleił
pośrodku pan nauczyciel
z oczami pełnymi nadziei
na dobre lepsze lub warte
na stole albo pod stołem
czy ktoś zostanie Mozartem
albo chociaż aniołem
czy im wystarczy zapału
na to czego nie będzie
gdy życie zdepcze pomału
wszystko i jeszcze więcej
na starej cudfotografii
bez sensu skutków i zdarzeń
ktoś się roześmiać potrafi
niestety często bez twarzy
Jakże się zgadzam z treścią utworu, kiedyś w znanym nam systemie nie było tendencji do rozwijania w uczniach pasji, wskazywania możliwości rozwoju, ganiono indywidualność. Tak mi żal wielu moich klasowych kolegów, którzy mimo dobrych ocen w surowym i rygorystycznym środowisku szkolnym, usłyszeli: że nie dostaną się na studia, że niczego w życiu nie osiągną, i ci - co w te brednie uwierzyli, spoczęli na mało ambitnych szkołach, zawodach. Mam wielki żal do owych pedagogów, którzy restrykcyjnie wkładali nam do głowy liczne teorie, a nie uczyli wiary w siebie, we własne możliwości. Na szczęście nie każdy dał się stłamsić ;-) Taka dywagacja, obserwuję arkusze maturalne, żenujący poziom, i przechył w drugą stronę, teraz każdy młody człowiek uważa, że może wszystko - brak w tym zdrowego racjonalizmu, a potem spada z ''wysokiego konia'', bo w swej głupocie się na niego pchał. O ile, moje pokolenie miało w sobie pokorę, szacunek do nauczycieli, a nie wszyscy na to zasługiwali, to teraz niezwykle razi brak szacunku wobec cudownych twórczych ludzi, którym wcześniej czy później opadną skrzydła. Bezwzględna szarańcza chamstwa oraz ignorancji budzi powszechny lęk, tak sobie myślę, ile złego czyni brak właściwego wychowania w domu. Przepraszam, za długi komentarz.