nazywałbym ją huanitą a ona mojego ptaszka pysiorkiem
ale do czego zmierzam skoro odwieczny widok
przydrożnych kurew mnie tak onieśmielał
to dzisiaj do wiejskiego sklepu
wszło dziewczę że chuj mi zagrał
marsyliankę na szkockich kobzach
podrapałbym ją po tej rynience cieku
oprawioną w ramy kościanych obrazów
przełożył przez kolano nutowych zapisów
i rżnął
zwyczajnie
na skrzypcach
jak paganinii odrobił lekcję
przysposobienia do życia
city of life and death
a raczej o dudy - instrument budzący dreszcze i uwielbiany w folk, wiking i pagan metalu :-)