ci co wchodzą na palcach
wychodzą na kolanach – będą żałować
mogli się jeszcze podczołgać bliżej
dotknąć sedna ale zabrakło sił
inni głośno uderzają drzwiami
w uwięzione w kratach powietrze
próbują zarażać śmiechem – ten odbija się
bez echa krąży jak gronkowiec
zatruwa popękane żyły
są miejsca gdzie się nie przychodzi
albo już nigdy nie można odejść
nieruchome obrazy
jak spojrzenia zatrzymane w czasie
bez przyszłości
sumienia wyznacza dozgonną pokutę z rzęs
w codzienność domów wszystkich ludzi
zaś ci
"wypuszczają ptaki aby poczuć się wolnymi*"
to ze mnie cyt.
.........................tak jakoś się pokojarzyło
nie wiem czemu, ale wiążę to z nieuleczalną chorobą?
Zaimek zwrotny na końcu wersu to nie jest dobry pomysł, Jola;(
Myślniki też moim zdaniem nie są konieczne.
Piszesz prawdopodobnie o hospicjum. Kto raz tam się zjawi w charakterze pacjenta, raczej z niego nie wyjdzie...
inni głośno uderzają drzwiami
w uwięzione w kratach powietrze - ten fragment kojarzy mi się bardziej ze szpitalem psychiatrycznym.
Świetny tekst.