Pragnę, by wszyscy szczęśliwi byli.
Pragnę, by ze mną co dzień gwarzyli.
Pragnę wreszcie, by mieć przyjaciółki,
tak prawdziwe, jak w lecie jaskółki.
Byśmy sobie razem cichutko,
coś tam w kącie ważnego szeptały.
Byśmy mogły się dzielić,
tym, co dni nam zesłały.
Pragnę tego tak bardzo, że aż boję się,
Gdyby tak mi się stało, czy to prawdą jest?
Szukać bym znów zaczęła jakichś spojrzeń i gestów,
Żebym tylko wiedziała, że wciąż ważna jestem.
Może to jest przyczyną obaw ciągłych mych,
Jeszcze nic się nie stało,
Ja już widzę ich.
Jak coś szepczą na boku…, jak się śmieją przez oko.
„Pewnie wkrótce zrozumiesz, poddasz się radości,
bo na razie, jak widzę,
musisz troszkę poczekać,
by przez życie… iść z dziećmi w zgodności”.
Tak mi pani powiedziała, gdy zadania posprawdzała.