na lastrykowych parapetach
pozostałości kurzu byłych żon
niedotleniony betonowy pająk
zaplata sieci bo ma w tym cel
przeżyć
bez gazu
sztucznych świateł
mojej pierdolonej poezji
lubię swoje brudne okna
karnisze dzwigające tony nikotyny
budziki które staneły w ubiegłym stuleciu
no i ten swąd
przypalonej słoniny
w widoku egipskich piramid
układanych cierpliwie z pudełek od jajek
czekam na mojżesza z naprzeciwka
za chwilę wyjdziemy do baru
w kolejne wiersze
woskresień
na pewno zrobi rozróbę
i przejdziemy przez morze
tylko dlaczego
z tamtej strony
na tą
bez manny
błogosławieństw
w trzydnowym kacu