nie mam już złudzeń za oknem bociany
czekają na żniwa nie czuję was
w pierwszym pokosie traw
i życiu beznadziejnym
nie wykrzyczę
hossana alelluja
ale i nie liczcie mi kieliszków
dziwek najbardziej swobodnych z niewiast
paluchów sparzonych czajnikiem bez uziemienia
masakryczną tęsknotą za zrozumieniem słowa
daleko mi daleko i dalej jeszcze dalej od A
mógłbym zaśmiać się oddzielony ekranem
ale drapię się po jajcach grzeję wodę
za chwilę dzisiejsze modlitwy
zostaną wysłuchane janek
przyjdzie pan
dotknie łajzarza
lub łazarz i judasz
na kanwie przypowieści
zmieści mi się i w duszy i ciele