Zapadam w błogi, letni sen.
Śnię na jawie o rozkoszy z kobietą.
Czasem sam dziwię się własnej odwagi.
Lecz ogarnia mnie niemoc, gdy odchodzisz.
Dokąd zmierzasz, powierniczko moich spraw?
Powiedz mi, proszę, zanim sam zgadnę.
Leczysz mą duszę swym dotykiem, tak jak słońce.
Zbliż się, nie bój się, stań się.
Tak bardzo pragnę bliskości, której mi brak.
Teraz wiem, że trzeba przestać marzyć, choć to trudne.
Jesteś obok mnie i tylko to kończy mój sen.
A powyższy tekst? Przemilczę.