z zapętlonych rozstajów pędzą nocne tramwaje
wydzwaniają melodię
to walc
już do tańca cię proszę wgryzam się w ciemne moce
zagłębiając się w srebro
i mrok
księżyc niby latarnia sny srebrzyste uwalnia
tutaj można cię spotkać
nie raz
wczoraj miękka jak kotka dzisiaj wciąż jeszcze słodka
nie rozdaje miłości
chcesz – płać
a w zaułku przechodzień skrada się niczym złodziej
i strzęp mroku przysłonił
mu twarz
rtęcią brzytwa skapuje gdy księżycem filuje
może rtęcią a może
też krwią
uwierz nie chcesz go spotkać więc uciekaj stąd kotko
on w piwnicy trofea
swe ma
niedaleko w kartonie Humpty Dumpty już drzemie
bo wszak nie ma jak własny
mieć dom
trzej amigos w potrzebie w butelkowej zalewie
treść wyssali i gryzą
już szkło
gdzieś w wieczności za murem pogrążeni w sny bure
kumple trzech muszkieterów
piach żrą
w okno zagląda cisza w walcu wagon kołysze
a ta cisza za oknem
aż łka
pędzi nocnym tramwajem pisze wiersz na kolanie
bardzo smutny poeta
to ja
Walc nocnych tramwajów
Jerzy Edmund Alchemik
Jerzy Edmund Alchemik
Wiersz
·
20 lipca 2014
Ja ten wiersz śpiewam, spróbuj i ty, chyba że ci szyszak przeszkadza.
Wiesz ty chłopie na czym polega komentowanie?
I nie przesadzam z tym akurat wierszem.
Wstawiłem go tylko, bo byłem ciekaw jak go skomentują.
A tu bełkot.
cóż...