Starsza kobieta
przemierza rynek wielki
spogląda ukradkiem w zawartość
śmietników które są
dla niej niczym szwedzki stół
w hotelu Ritz
a może tylko modli się
do świętej Rity orędowniczki
spraw najtrudniejszych
i z pozoru niemożliwych
pod zamojskimi arkadami
zwraca się do przechodniów
przepraszam bardzo pani mi kupi
coś do jedzenia chora jestem
nie mam za co... i słyszę ciszę
tumult pośpiesznej odmowy
Każdy kocha święty spokój
chrześcijaństwo już się kończy
a wraz z nim empatia
miłość większości oziębnie
wszystek wypali się do końca
i przeminą bezpowrotnie
porcje energii pochowane
na czarną godzinę
gdy nadejdzie czas i trzeba
będzie umierać
z pomocą przyjdzie państwo
refundując pigułkę zejścia
teleportującą wprost do krainy
szczęśliwości wszystkich tych
co zawadą są dla młodych
przed którymi otwarte drzwi
zaintrygował. formą nie porwał. ale na tle wywrotki błysnął.