W kostce brukowej śpią wieżowce
z okien kapie ślina papierowa
miesza się druk z lecącym deszczem
litera z przecinkiem
wołacz z mianownikiem
przekleństwo z manifestem.
Uprzejmą prośbą obudzone
szyby z okien lecą
kamienie ciekną zamiast śliny
żółtą krew niosą
i niebieską
na Warszawskiej Lamencie
płonie tęcza
kolor biały i czerwony
z kroplami deszczu wymieszane
płyną obelgi
z prawej i z lewej
wydarte megafony
Warszawską Lamentą
idzie generał,
pielęgniarka i rowerzysta
płci odmiennej
w kolorze moro
do swojego nieboga
krzyżowiec-ateista.
Za Warszawską Lamentą
stoi spokój i krzyki niespokojne
nawołują do pokoju
nawołują do zgody
niechcący wywołują wojnę.
*(wiersz z cyklu WIERSZE SERYJNE)
z okien kapie ślina papierowa
miesza się druk z lecącym deszczem"
naprawdę dobre, jak i cały wiersz, ale te trzy wersy doskonałe.
" do swojego nieboga
krzyżowiec-ateista"
Poniekąd się z tym utożsamiam.