Błądziłem dzisiaj
w labiryncie regałów.
Przeładowane półki
walczyły między sobą
o mnie.
O mój wzrok
moje serce
mój umysł i wolę.
Przeciskałem się pośród zgiełku
rozwrzeszczanych tytułów.
Widziałem napięte
grzbiety książek
i wytłoczone na okładkach
zdobne inicjały.
Nie pomagały
jasne i logiczne drogowskazy :
literatura podróżnicza
historia
kulinaria
filozofia
przewodniki medyczne
prawo
biografie
( najbardziej dojmujący
pozostawał drogowskaz :
literatura obca ).
Wyspa poezji
opierała się
o szklane schody.
Skromna półka
unosiła ponad ziemią
kilkunastu stłoczonych
poetów.
Upchnięci ciasno
milczeli w skupieniu.
Niektórzy wprost
inni metaforycznie.
Przeczytałem kilka wersów.
Neon za oknem
zadrgał nerwowo.
Opuściłem wyspę poezji.
Nie wziąłem ze sobą
nic
na pamiątkę.
Przyjdę tu kiedy indziej.
Tymczasem
kupiłem synowi
czterorzędową
kostkę Rubika.
Uprość wersyfikacje i sam zobaczysz, gdzie piszczy nadmiar zaokrągleń.
Przeredaguj, bo moim skromnym zdaniem zdecydowanie warto