nowe wypierało stare,
kłopot w tym, że kto za mocno,
czasem znikał i wracał po latach milczący,
bojaźliwy, bąkał pojedyncze słowa w obcym
języku i z jakimś szaleństwem w oczach.
nie (on) syn narodu (prawie) wybranego.
gdy wyjeżdżał, wszystkiego był pewien,
dziecięca naiwność, ledwie, meszek pod
nosem- teraz zdziwiony, że są inne niż Lena,
a przecież dawno dorósł do kobiet o niedbałej
pozie, z jaskrawą szminką na ustach.
jako dowódca miał realną władzę.
tam skąd wracał, wszystko nieswoje:
klimat, obyczaj, wiara i ten cholerny błysk
niechęci do munduru i zaśpiewu gdy
w chwilach szczególnych recytował
Puszkina lub nucił Podmoskiewskie wieczory.
sołdat artysta się znalazł, słyszał.
a przecież mu żal opuszczać Miasto
tyle wódki tu wypito, tyle złota sprzedało
i nauczycielka rosyjskiego z brwiami jak u Leny
i o takim spojrzeniu, że w sercu rodziła się tęsknota.
ocierał łzę gdy żegnał się z Polską
październik 2012.
Dzięki Hadwao za wizytę i ślad po niej