gdy roztrwaniasz życie na nikomu niepotrzebne zgryzoty
siadając okrakiem na barykadach
trzymając w ręce sztandar w barwach zaangażowanej mamony
gdy zasilisz już swoje bezdenne poczucie obowiązku
wobec wszystkiego i wszystkich
zbawiając świat i ucząc ludzi wokół
jak ma się toczyć ich przyszła historia
pamiętaj że i tak jesteś bezsilny
a naprawianie skrzywionego horyzontu
jest niemożliwe
tak samo jak niemożliwe jest wysuszenie morza łez
i nie licz tu na litość
a przyzwyczajaj się do twardej pięści i ostrych
jak brzytwy języków
które tną nie zważając nawet na dziecinną buźkę
kaleczą kwiaty magnolii lub storczyki
których zapach wtedy śmiertelnie słodki
unosi resztkę dobrotliwości z maski twarzy
która tężeje, nabiera stałej powagi
nie dopuść do siebie
tej zgrai kukieł ludzkich, atrap człowieczych, prymitywnych form
wyznających zasady ukrytej małości własnej
zalewanej krwią i łzami
nie idź z nimi na wojnę
pozostań w gaju zielonym z lirą w dłoni i pieśnią na ustach
niech twa twarz będzie piękna
rozpromieniona i wiecznie młoda
naiwnością rannego słowika
który dając koncert w otwartym oknie
liczy na przychylność domowników
a może na nic nie liczy
a tylko śpiewa bezcennie, jedynie
i dobrze że śpiewa
...
"naiwnością rannego słowika
który dając koncert w otwartym oknie
liczy na przychylność domowników" ...
słowik ranny ( znaczy skaleczony)
lub karkołomna w odczycie na głos zbitka:
"niech twa twarz będzie piękna"
To tylko niektóre uwagi dotyczące wiersza, mnie nie zachwycił, nie znaczy to, że nie zachwycił tego kto dał ocenę, jeszcze raz powiem, szkoda, że nie napisał dlaczego.