*
lot na kontynent zazwyczaj jest zbyt krótki by poczuć się wniebowziętym
z daleka od mojego końca tęczy tli się myśl o bezradnym spadaniu
nad ojczyzną zabrakło nagle słońca a krajobraz oszalał
przez sen krzyczę że na mnie jeszcze nie pora
podobno nasze orły nawet na drzwiach od stodoły lądują
bezkarnie nikt mnie jednak nie nazwie ptakiem słowo daję
stąd do nieba za blisko i niezbyt wesoło na pokładzie
lęk przed bukiem opętany pasami smakuje gorzko
na ziemi przyroda nie zwraca na nas najmniejszej uwagi
nie zachwycają mnie motyle ale ich przelotne otoczenie
w tej okolicy często drwa rąbią aż wióry lecą
naokoło i tym naprawdę się zamartwiam
nie do końca wiedząc kto drwalem
a komu przypadło być wiórem
lepiej nie zaglądaj mi w oczy pytając
czy potrafię wyłączyć natarczywy łomot serca
znam tylko jeden sposób
podobno niepowtarzalny
za każdym razem wywołuje śmielsze obrazy
dlatego już nigdy się nie spotkamy
*
... a karawana idzie dalej.
@hadwao:
zgadzam się z twoją opinią
ależ to oczywiste. doceniam zwięzłość Twojej wypowiedzi :)
Dzięki,
pzdr
a byłby to komizm zdecydowanie niezamierzony.
czytasz uważnie. szacunek