Mitologia

Patryk Nadolny


Wszystko byłoby prościej i jaśniej, odnaleźć resztki światła,
jakby zostało wypite z tunelem i w obgryzionym słońcu,
którym nie zdąży się celować w rzeczy, więc w niemal zakorzeniony
uśmiech albo łzy (nie kwitną, są podobne do soku z owoców).


Cóż więcej? Głód podany na cielcu czy zapał
kolorów? Wszystko byłoby prościej i jaśniej,
celować z napiętego horyzontu jeszcze
w poświatach, dalej mapy już nie odpowiadają,
na podorędziu cisza ma wszystko, gdy zacznie
się ściemniać i zapalę blade światło tętnic.


Powroty odrastają w paznokciach przez sny
i sprzątną okolice. Czy dystans ma ciało?
Ku drzwiom nie napływają adresy bez żagli,
na klamkach miłość (zaschła) zapadła, zabite
dechami półek książki, a czułość się lepi
t-shirtom. Coraz więcej gleb i wysychania.


Jak odbyć się we własnym, nie przebytym bycie,
pomiędzy runem leśnym, a może runami?
Łódź zbita z może (nad zet jest gniazdo bocianie)
popływa w kiblu, morzu wyplutych Wikingów,
którymi opluwano wybrzeża Europy
i wysp na Atlantyku. Ich morze jest w płynie,
dlatego coraz więcej powietrza jest drzwiami,
dlatego drzwiami rozkład pociągów na łóżku,
zrośnięte mapy z sobą, ze ścianą, ziemiami

(coś mają na kształt kwiatów zwiniętych, owoców).

Wyjaśniam słońcem (czytaj wysadzam, wywarzam),

reflektorami inne rozpoczęcie światła.

Otwieram oczy, będę zachodzić przez progi

powykładane z powiek, więc światło jest drzwiami?

 

Bo coraz więcej nieba, a drogi się zerwą

podobne do winogron lub kiści na tacach,

na niewidzialnym drzewie przekwitną i z trzaskiem

powrotu, uchodzenia, wyliżą ocean.
Nie pozostało wiele, trochę grawitacji,
no tak, dlatego ściemnia się w naszych imionach
i wymyślamy na nich dni, burze i deszcze,
a bliżej znaczy tyle co rozkład pociągu
w hormonach. Jeszcze bliżej tablicą są kości,
zgodnie z którą odjadę, gdy włączę silniki
komórek po podziale, bo na jakichś innych
planetach naszym twarzom, rozdartym imionom
na dokumentach, mogą kiełkować odbicia.

Patryk Nadolny
Patryk Nadolny
Wiersz · 10 października 2014
anonim
  • Mithril
    ...budyniowa paplanina

    · Zgłoś · 10 lat
  • Mi Lo
    sposób przekazu jest twoją wizytówką. jednym się spodoba, innym mniej.
    ten jest zbyt bogaty, wręcz ostentacyjny.
    zawsze popierałem swoisty umiar, równowagę, między ilością a zawartością.
    uważam, że czytelnicy rozsądzą najlepiej.

    · Zgłoś · 10 lat
  • Patryk Nadolny
    Ok, zacznę pisać pod awangardę i patronat Przybosia, wtedy będzie minimalizm, umiar formy i maksimum treści. Nie, tylko żartowałem. Idę własną drogę i trudno, że jest kontrowersyjna. Jeżeli ciągle poszukuję nowej metaforyki, to tak te poszukiwania wyglądają. Trudno, niech tak będzie. Dlatego w sumie dla was będę serwować teksty minimalistyczne, zbudowane na szkielecie jednorodnej semantyki, przypominające językowe alerty albo sygnały.

    · Zgłoś · 10 lat
  • Mi Lo
    znaczy się klaszcz albo giń? poważnie?
    zlew już dawno nie jest awangardą.
    wyraziłem swoją opinię, a nie życzenie.
    zaznaczyłem, że Czytelnicy osądzą.
    btw ja też jestem czytelnikiem. niestety świadomym

    · Zgłoś · 10 lat
  • Patryk Nadolny
    Zlew? Chodzi o totalne dno, bo nie rozumiem.
    Nie piszę przede wszystkim dla siebie, sztuki, ale dla odkrywania języka, a najbardziej, by się tym podzielić z czytelnikami. Nie rozumiem tego psychiatryka, który od lat tutaj urządzacie. Klaszcz albo giń? Przecież ja nie wykonuję jazzowej improwizacji, czy nie wykonuję popisu kaskaderskiego, więc każda z tych dwóch przeciwstawnych kategorii nie jest tutaj adekwatna. Wyraziłeś swoją opinię i nawet gdyby była superlatywna, to jeszcze bardziej by mnie nie interesowała, podchodząc do niej z wyraźnym dystansem.

    · Zgłoś · 10 lat
  • anonim
    Anonimowy Użytkownik
    Psychodelia w poezji, roznarkotyzowanie wersów, "popływa w kiblu, morze wyplutych wikingów..." osobiście lubię ten styl, ja tak pisać nie potrafię. Kupiłeś mnie.

    · Zgłoś · 10 lat