Nie mam zdania
Rozglądam się po monitorach i szpaltach
Wsiąka we mnie jad i ambrozja
A ja nie mam zdania
Kilometry papieru
I przepaść jak stąd do Jowisza
Między wizją a realnym
Czy można osądzać marionetki
Nie mam zdania
I nie wiem czy to cnota
Czy indolencja
Ale nie mam zdania
A może to moja wrodzona ostrożność
Strach przed pewnością
Że białe to nie jest czarne
Zatem ucieczka w niedomówienia życia
Niedopowiedzenia, niejasności, które kryją
Niedoskonałość nas, naszego świata
Lepsze są?
Nie mam zdania
Nie wiem
Czy dla realpolitik można poświęcać
Ideę odkrycia kart
Po skończonej grze
Bo to była chyba gra marionetek tylko
Chyba się już skończyła
Być może
Prawdopodobnie
Kto by to wiedział
Czy patriotyzmu można się wstydzić?
Czy ptaszek urodzony w klatce rozumie
Życie bez klatki
Kiedy kwili na cześć złotych drutów
Że tak błyszczą
Nie mam zdania
Może trzeba by go zapytać
Zatem nie mam zdania
I trochę mnie to martwi
Bo znowu nikomu się nie przydam