Zupełnie przypadkiem
i niespodziewanie,
pod pierzyną nocy,
szumem rzeki ukołysani.
Z kamyka na kamyk
posuwamy się dalej i dalej
W biegu czynów niepohamowanych,
dotyków odwzajemnianych,
chcąc od siebie czegoś?
czegoś niemożliwego.
Deszczem skąpani spletliśmy swe losy
w cieniu boskiej chwały.