Jest jeszcze światło, DNa dni.
Ten dzień się nie skończył, o nie.
I cała garść zabawek, zamiecionych pod dywan.
Tato odpalił już samochód. "Wolna chata" -
despotyczny ojciec, którego peruka, nie przetrwa
kolejnych 20 mil.
Jesteśmy sami, Ty i Ja.
Patrz, oto pudełko, w którym płynie strumień:
zdjęć, fotografi, kliszy, chwil.
Trzymasz w twardym uścisku to zdjęcie, na którym
nasza dwunastoletnia babcia,
rozgniatał szczękę niemieckiemu pułkownikowi.
Wzruszona, wgnieciona do krzesła Faldistorium.
I pamiątki młodości: suknia futerałowa - uszyta pomarańczową
kokartką, falami ażurowych liści, strzępy kapcia którym dziadek,
uciekał przed "świtem równikowym".
Jest jeszcze światło, DNa dni. Dzięki któremu widzimy
ten strumień: zdjęć, fotografi, kliszy, chwil?
Noc się już zbliża. Nocne oratorium.
Ja i ona - biegniemy przez wyjściowe drzwi,
by rozgnieść szczękę niemieckiemu pułkownikowi.
nasza dwunastoletnia babcia,
rozgniatał szczękę niemieckiemu pułkownikowi."
? :)
Nie wiem co odpisać, wiersz sugeruje "wojenne konotacje", wspomnienia babci i dziadka, tego jacy byli dzielni, gloryfikację ich postaw. wiecej? No i błąd "rozgniatał", zmienie to zaraz, przepraszam literówka.