Jeden, dwa, trzy - Ojciec, który liczy
do trzech, lecz nadal, nikt, kto by umiał liczyć
dalej: nie liczy, lecz - patrzy na chude mięśnie
jego, na klatkę schodzącą, na sztywne palce.
Jeden, dwa, trzy - każda sekunda, oddech to
jedno wspomnienie - krzyczy, że zaraz znów
zacznie liczyć i nadal, nikt, kto by umiał
liczyć dalej: nie liczy.
Milczenie żony, córki, syna, Bulldoga.
Jeden, dwa, trzy - krzyczy - źółty jak
jak ser Camembert, za zasłoną szpitalną,
która pochłania całe pasma bladego światła.
Obserwują go wszyscy - jak krzyczy - zafascynowani
siłą jego głosu. Tenor, w krystalicznej postaci,
opierający się słabości, bezbronności, bezsilności
jego sztywnych palców, mięśni kurczących się jak
gąbka.
Jeden, dwa, trzy - cztery razy na minutę.
Nikt nie zakrzyczy - cztery, bo siła którą jest
cztery, jest końcem.
Liczydło
Tomasz Ronman
Tomasz Ronman
Wiersz
·
17 października 2014
A) do napisania od nowa
B) ad kosz
fascynuje mnie siła, z jaką usiłujesz przekraczać granice polszczyzny.
tekst nie musi być naszpikowany niczym. ma brzmieć i mieć dla czytelnika sens.
pzdr
Wiersz nie jest czytelny dla odbiorcy :) To miałem na myśli.