Taka się urodziła; z miłością
do plam. Nie sposób tego wytłumaczyć,
zrozumieć, ogarnąć.
podarty i brudny
cudzy sweter skrzętnie skrywany za pazuchą
to niby kradzież chociaż tak naprawdę tylko namiętność
potrafi wytłumaczyć narażanie życia
dla kawałka łacha
pasja która budzi lęk i obrzydzenie
niezrozumienie na granicy z obłąkaniem
uczyniłaby to dziecko tylko przedmiotem
akademickich sporów
gdyby ktokolwiek wiedział cokolwiek
na jej temat
kiedy wślizgiwała się na ulicę bacznie obserwując
kto jest odpowiednio ubrudzony
czuła dreszcz przyjemniejszy od heroinowego uścisku
którego szczęśliwie nie znała
schowana za murem nieświadomego zniewolenia
tylko czekała chwili aż upatrzony przedmiot
przeobrazi się w radosną tęsknotę
rzecz ujęta w jej rękach stawała się zdobyczą
a plamy na niej cieszyły tak bardzo
że nie było po co budzić się z letargu
i tylko matka lękiem wypełniała dom
tonąc po kolana we własnych przekonaniach
że tylko cud może wypasać jej dziecko
na właściwą drogę słusznego postępowania