I cóż z tego mamy dziś
z tej naszej rozpaczy i krzyków nocą
z rozerwanych więzi rozplątanych rąk
Nie mamy nic
Odszedłem bo mi wolno
Nie potrzeba mi wcale porannej kawy
Zniosę samotną podróż ciemną autostradą
Nic to
Budzę się wcześniej niż zwykle
Wcale nie jest mi lżej na duszy
Z kranu kapią sekundy
Jest cicho
- Pan na dłużej?
Na wieczność chcę odpowiedzieć
Choć wieczność brzmi dziwnie przy grobie
Wieczorem przy nim będę
On też odszedł
bo mu było wolno
Ten upływający czas rozstraja
Bo gonią mnie niezałatwienia i szachiści desperaci życiowi
Wiem że on już nie powróci
Od lat nie nasłuchuję kroków za drzwiami
Dlatego wracam, dla nich wracam