z łbem pełnym dziur i rękami jak wiatrak

ARS TO od tyłu sra

 

***

Ewie

(wspomnienie lipca 2013

spisuję

rok później)

 



1.

 

bo musiałem wykrzyczeć w telefon całą moją melodię 
lipca
wbrew chęci z palcem na oku chociaż należało
na ustach (nawet z braku lustra) zasygnalizować sobie
ciszę albo zgrzytnąć zębami by przestraszyć język

potencjalną raną musiałem wyryczeć choć to miało
dotrzeć do mnie jako kopnięcie przez łeb a uderzyło
w ciebie czując żal do własnego temperamentu wybuch
poniósł mnie tam gdzie każdy winowajca znajdował azyl

odkąd tylko człowiek zaczął budować absolutowi kąt
do zamieszkania (by móc go czasem odwiedzić i złożyć
ofiarę z przybycia we własnej osobie
) przywiało mnie-
-apostatę z rozwianymi kołtunami do kościoła świętej

anny
byłem skulony i mały jak litery którymi teraz 
(nie tylko wedle zwyczaju obranej formy wyrazu) daję
słowa jak wahadło między myślą o potrzebie zakochania
a potrzebą boga
spociłem się (a może zmokłem bo było 

deszczowo
) miałem w sobie burzę i dylemat czy chcę 
boga ponownie w tej formie czy nadal według prywatnej
filozofii i czy jeśli zechcę przypomnieć sobie chrzest to
dlatego że się w tobie zakochałem czy też niezależnie

od tego
opadłem na ławkę i nie mogłem nic powiedzieć 
po cichu przemknęła urszulanka i podarowała mi uśmiech 
choć ja chmurny i z pełnym gromów spojrzeniem byłem 
jak pocisk
który celowo oślepiono choć grzmi

 

jak kanonada

 

2.


bo przysłowie mówi że z dużej chmury mały deszcz przestałem
myśleć patrzyłem (nie bardzo wiem jakim wzrokiem) przypomniało mi się 
moje bierzmowanie i wybrane wtedy trzecie imię (jakby trzecie oko) paweł 
bo tak się nazywał święty człowiek z tarsu po nawróceniu (imię zmienił

 

z wielkiego saula w małego paulusa i podobno do końca życia miał problem

ze wzrokiem od czasów wydarzenia na drodze do damaszku) a mnie dolega

astygmatyzm chyba także ten spoza oka bo nie dostrzegam prostej bliskości

 bo mnie nosi dowodzenie perspektywie że jest złudzeniem musiałem zamknąć

 

oczy by nie płakać zapukały drzwiczki konfesjonału i podszedłem by zacząć szept

 bo mówić nie mogłem tak samo jak wyjść i opuścić azyl krakowskiej kolegiaty bez

odpuszczenia dlatego teraz piszę  (odpuszczając sobie potrzebę wiersza) bo inaczej

 nie mogę zwłaszcza  że znowu jest lipiec (jeszcze) a drogi do krakowa ciągle mnie

 

 przywracają twoją ręką do ciebie i do mnie

 i do zdarzenia z kolegiaty której wyglądu

 nie pamiętam tak jak czasami nie potrafię

 sobie przypomnieć siebie samego  wśród dziur

 

 i wiatraków 

ARS TO od tyłu sra
ARS TO od tyłu sra
Wiersz · 22 października 2014
anonim
  • Mi Lo
    przerost słów nad zawartością. w innej formie przeczytałbym zapewne z przyjemnością.

    · Zgłoś · 10 lat