(czytelniku reżyserze albo
inna ofiaro losu i wielogłosu
akcja i rzecz się dzieje
prawdopodobnie
właśnie akurat może
wszedłeś to trudno)
buuuuuuuuuuuuuuczenie publiczności i wołanie o przebukowanie biletów CZYLI POZAiczność wyświechtana-na na cy-ta-ta-ch:
Można utracić tożsamość pieprząc się na prawo i lewo.
(Ch. Bukowski)
grom albo gnom z ciasnego lipnego nieba:
Chowaj nas, póki raczysz, na tej niskiej ziemi,
Jedno zawżdy niech będziem pod skrzydłami Twemi.
(Jan Kochanowski- Pieśń XXV)
intro (wersja zeznań epigonką która prawdopodobnie przeleciała się histerią sztuki albo kulturosprawstwem zanim nastąpiło wejście
by się potem tylko odznaczać jak w książce twarzy że to-lubi-to):
(ach to buk siedzi przy barze
ćmi faję ssąc sobie swoją świeczkę
samemu na widoku i mu głas-szczą-kają-
-klask i przyjemnie ach)
prawe odbicie (mówi kur-sy-f-wo
czczeniem czczego gadania w minimum czcionki
wierząc że czytelnik napalony na oświecenie
sam nada znaczeń):
(pan poeta założył golf i przeciągłe
spojrzenie kobiety czytając patrzą bo
to przypisane rozkładają bezwiednie uda
patrząc spoza przymkniętych powietrzności)
lewa strona (prostuje mowę w pozycji misjonarskiej
głosząc potrzebę wylania się klasyką):
jakież licho cię wrzuca portretem idioty
czego chcesz czego lustro o co chodzi o co
przecież dotyk przywodzi przełudzony dotyk
czemu twe odpowiedzi bez głosu mną pocą
(pan poeta założył szalik subtelnie nim
grając sobie roztleniem zarzutu zarzewia
opuszkami marszcząc jego go i brew czasem
wznosi perspektywą konwencjonalnego rymu)
czego chcesz czego lustro o co chodzi o co
czemu bijesz po oczach brwiąc mgłą pomarszczoną
(aby przestawić myślenie w przewidywalne a może
pragnienie zwersowania w rymie albo o spodniach które
cisną w wiecznym ale ale nadal nie ma możliwości na sztorc
zdjąć założyć i jakoś czas ucieknie nim się przekonają)
czemu twe odpowiedzi bez głosu mną pocą
(taflisz mi się na ścianie wizją przedrzeźnioną)
czemu bijesz po oczach brwiąc mgłą pomarszczoną
czemu mając cię w głowie uderzam o papier
taflisz mi się na ścianie wizją przedrzeźnioną
(że wejść miękko nie da rady
choćby i rusztowanie było
z parkerów z zapałek)
czemu zamiast olśnieniem niemym potem kapiesz
czemu mając cię w głowie uderzam o papier
aby wiersze w zaraniu pogniecione tworzyć
czemu zamiast olśnieniem niemym potem kapiesz
bez przecinków i treści na stół jak niedorzecz
(pan poeta szalik ma długi choć
rozmiar spojrzenia podobno
nie liczy się)
aby wiersze w zaraniu pogniecione tworzyć
jakież licho cię wrzuca portretem idioty
(a buk z boga ćmi faję ssąc sobie samemu
świeczkę albo jakiś inny sztorc lub inne drzewo
bo już właściwie nawiązanie było lipne czarnym lasem )
bez przecinków i treści na stół jak niedorzecz
(spalonym heraklitem bo ikar
miękko wylądował i jak
judaszek zahaczył o drewnianą
pamięć
drzwiną nie rozpuszczoną)
przecież dotyk przywodzi przełudzony dotyk
(za pokłute odmowy)
CZYTELNIKU REŻYSERZE ALBO
INNA OFIARO LOSU I WNIEBOGŁOSU
czy po prawej
czy po lewej nadal
iluzja a nie treść
cześć