nim zżółknę muszę uważać bo niewielu uznaje moje prawo do zieleni
by skorzystać z możliwości przejścia na drugą stronę niejeden i niejedna
olewa przypisany dla mnie czas zielonego i na odlew z mojej lewej czerwoni
z niecierpliwości jakby zieloni co do zasad grają na mnie ze mną próbując
przyśpieszyć moje odejście do legendy gdzie idę co prawda pieszo
a czasem jadę (bywa że na gapę) ale oni trąbią jakby to właśnie już
miała być już tuż tuż apokalipsa dla mnie i po mokrej nawierzchni
nadają rytm niczym uwerturą końca mojego świata klaksonami
z użyciem opon jadą na całego jak orkiestra która choć fałszuje to fanfarą
i fanfaronadą na wiwat (tusz) stara się trafić mnie jak szermierz gdzie bądź
mimo uszu a przecież to tylko noc noc na przejściu w moim mieście ale
wolę uważać i stanąć na dłużej niż muszę bo jeszcze nie stać mnie
na pomnik (ostatnio za dużo pada) a do tego muchy mam w nosie i tak
nim i w nim mi grają (na całego wodząc) w zakichane (przejścia) (pełne zatoki)