Śniła mi się przerwa na reklamy,
a na niej pokazała się sympatyczna młoda dama.
Reklamowała biustonosze.
Nic ważnego z pozoru.
Panna zarabia na wydaniu.
Podniesienie biustonosza marki i renomy.
Sen jakby jawa, zupełnie przytomny.
Zmieniłem kanał śniącym się pilotem.
Panna prawie taka sama reklamuje
papieru toaletowego zwoje.
Ponieważ nic z tego nie wynika,
kanał za kanałem dalej klikam.
Panny z tym samym uczuć interwałem
reklamują rowerek stacjonarny,
maszynki do golenia, kosiarki,
płyn do mycia naczyń...
Na każdym kanale ten sam kanał.
We śnie wyłączyłem telewizor
śniącym się pilotem,
lecz reklama wyświetlała się nadal.
Zrozumiałem, że utknąłem chronosynklastycznie
w przerwie na reklamy
i nie mogę się wydostać do fabuły i dialogów.
I że fabuły i dialogów już nie będzie.
A tylko reklama będzie
zawsze i wszędzie.
Nagle powstało groźne pytanie, co potem?
I jak na video, wpadłem z łomotem
w tunel w kształcie monitora
i obudziłem się zlany zimnym potem.
Ptaszki za oknem już śpiewały,
więc wydobrzałem.
Lecz nie puściłem już telewizora,
aż do późnego wieczora.
A potem niczym alkoholik,
wmówiłem sobie, że może utrafię
na sztukę filmową lub wiadomości,
żeby zaczerpnąć fluidu rzeczywistości.
Patrzę, a tu leci ta sama reklama...
Czy to nie jest czasem multimedialny dramat?