Egoistka wieczności

doris

Nic mi nie jest
Gdyby było coś, cieszyłabym się i żyła
Jest mi obojętnie...
W tym udawanym świecie zasypiam
Co dzień, by obudzić się śpiącą nocą
Uczyli mnie dobra i chyba w nim trwam
Jedna z ilu?
Wciąż przegrywam...
Wszystko dookoła płonie lub rozpływa się
Parzy boleśnie i zaciera granice
Kiedyś niepłynne i wyraźne.

Może osuwam się w przepaść
Wykopaną tylko moimi myślami
Moje własne dno
Nie znajdę tam innych.... czy dobrych czy złych,
Już nikt mnie nie podniesie
I nie skłoni do obrania czyjejkolwiek strony.
Może właśnie tego pragnę... sama....
Z własną ideologią....

Bo po co trwać? Tylko budzić się, by zasnąć?
Powstać znów w tym samym monotonnym pseudo - życiu
Wśród kukieł na sznurkach,
Za które ktoś nieustannie pociąga...
Kto jest na tyle godzien, aby decydować?
Wybrany przez siebie Król, którego wielbię,
A jednak biorę nożyczki i rozcinam wiążącą nas więź
Chcę zabrać z Jego dłoni swe życie
I tak skończy się początkiem nowej pustki
... Zła, dobra... w jednym trzeba będzie trwać,
A drugie pchać się będzie drzwiami,
By zniszczyć coś stworzonego dla nas
I wybranego dla nich...
Nie chcę wśród nas i nich błądzić.
Ze sobą chcę trwać, bo w sobie pewność
Wykopać dół i tam pozostać
... Egoistka wieczności...
Na tą wieczność pragnę tylko majątku
Własnych, nie odczytanych przez nikogo myśli
I pościeli ziemi chroniącej mnie przed zewnętrznym
Niczym

doris
doris
Wiersz · 8 marca 2000
anonim