W mojej cichej trumnie duje cicho wiatr.
Rozbija się o szyby i zabija
szczelinami morową
treść powietrza.
To muślinowa śmierć podle
się doprasza o odejście.
W zgniłej skórze czekam aż przebije
się do mięsa i usmaży resztki
miękkiego
mózgu.
Na parapet spadła chmura z krtani
razem z głową,
która mocno chciała się roztrzaskać.
Poszła sobie i macha szyderczo
choć proszę na zgniłych kolanach: