Byłem zdołowany,
w domu, w szkole,
w kościele, na ulicy.
I kto mi uwierzy,
ile ja musiałem
przejść, żeby dojść
tu gdzie jestem.
A gdzie i kim bym nie był,
chyba nie takim
człowiekiem, żeby się
odwdzięczać tym samym,
czy czymś gorszym
(pięknym za nadobne),
bo jakby nie było,
tak ludziom i tak ludziom.
Przecież ja mogę sobie być
i właśnie jestem,
może i wbrew całemu światu
jak i wbrew sobie,
ale tylko dzięki kilku osobom,
dzięki takim ludziom,
którzy mnie po prostu kochali.
I to na całe życie zostaje,
tym bardziej, że już dawno
nie ma ich na tym świecie.
Miłość więc, nawet jeśli jest
ślepa, tłumaczy, a może i
rozgrzesza wszystkich ludzi.