Kiedy będziesz już chory tak,
że płuca będą mylić się z gąbką
i nasiąkać ogniem, nadal będę przynosił
wiosenne kwiaty.
Kiedy wygrasz ten bój
w którym porażką jest walczyć,
przyniosę własną ciszę,
inną od tej, której będziesz miał w nadmiarze.
Przeczekam to pół godziny przed zmierzchem,
gdy czerwone światło nie pozwala
dać kolejnego kroku, a później odejdę,
wolniej niż kiedykolwiek.