Obudziłam się kolejnego dnia lata
By otworzyć oczy i ujrzeć ciemność
Unieść głowę i poczuć ciężkie
Czarne powietrze wirujące wszędzie
Obudziłam się i myślę, ze trzeba wstać
Bo ktoś jednak mi każe...
Kiedy i kto ośmielił się wydać ten rozkaz?
Powiedział, że muszę spełnić jedno zadanie:
Żyć, a w nim czekać na kres,
W którym coś mnie spotka
.... Nie chce zdradzić co...
A ja poczułam, że żyję stojąc w miejscu,
A to kres sam zbliża się coraz szybciej,
By mnie pochłonąć...
Jeśli już zmierzam ku czemuś,
A mówią, że trzeba iść do światła,
Widzę przede mną tylko cień
Może właśnie światła, ale ciemny
I w nim trwam...
Ktoś powiedział, ze zakrywam jasność
I my wszyscy też ją zabijamy
Może więc nie warto marzyć
Że jeden promyk przedostanie się przez armię ciemna
Jeśli zło wciąż narasta.....
Powiedział, że kiedyś obudzi mnie prawdziwy poranek...