kartofliska

K.Dorosiński

dymiące jeszcze kartofliska
były czymś w rodzaju placu zabaw:

 

w rękach zwęglone bryły
kryjące wewnątrz (wydawać by się mogło)
niespotykany już dzisiaj smak

 

usmolone palce odbite na policzkach
na znak przynależności do stada
i ciche opowieści o duchach Indian
unoszących się z wiatrem

 

wieczorami siadaliśmy przy kominku
mrużąc gasnące pod powiekami spojrzenia

 

dziadek zawsze witał nas pyzatą twarzą
i niepełnym uśmiechem poczerniałym od tytoniu
przeczuwał nadejście zimy - nie mylił się

 

tamtej nocy oprawione w hebanowe rękojeści noże
podcięły gardła tworząc nowych nas

 

tamtej nocy zgasiliśmy
dymiące jeszcze kartofliska

 

 

Oceń ten tekst
Ocena czytelników: Niczego sobie+ 2 głosy
K.Dorosiński
K.Dorosiński
Wiersz · 16 lutego 2015
anonim